Vader. Wojna totalna – recenzja

Zespół Vader, po trzydziestu latach morderczych kampanii na wielu metalowych frontach, zasłużył sobie na solidną monografię. To oni przecież przetarli szlaki polskim zespołom na Zachodzie, udowodniając, że grobowy i odpychający zdaniem mas dialekt death metalu jest tak naprawdę uniwersalnym, choć wymagającym językiem. „Vader. Wojna totalna” – historia o zespole, który osiągnął to, o czym poprzednicy mogli tylko marzyć i dzięki któremu następcy mogą marzyć śmielej. Niemniej, z interesujących z pozoru faktów nie zawsze musi narodzić się zajmująca historia. Czy w przypadku biografii Vadera udało się stworzyć opowieść, która wciąga czytelników?

Vader wojna totalna
Jarek Szubrycht był kandydatem idealnym do spisania dziejów olsztyńskiej kapeli, a przynajmniej najlepszym z możliwych. Jako dziennikarz muzyczny i publicysta „zęby zjadł” na metalu, więc wie, o czym pisze (wcześniej podarował nam m.in. świetną książkę o Slayerze). W dodatku autor przez lata zaprzyjaźnił się z członkami zespołu i zjechał z nimi kawał świata, dzięki czemu mógł przyjrzeć się wszystkiemu także zza kulis. I chociaż Szubrycht jest fanem muzycznych poczynań Vadera, to potrafił w swych sądach pokusić się o obiektywizm, zarówno w ocenie artystycznych dokonań grupy, jak i w nie unikaniu tematów drażliwych. Pisze w dodatku ze swadą i luzem, niezbędnym dla oddania uroków szalonego życia rockmana, ale i bez taniego koloryzowania. Czy zresztą historię zespołu, który z polskiej prowincji dotarł do najdalszych zakątków świata, trzeba uatrakcyjniać? Ot, wyszło „musiszmieć” nie tylko dla fanów Vadera, także dla wszystkich zainteresowanych pogłębieniem swej wiedzy w temacie rodzimej sceny metalowej.

Co jasne, autor trzymał się chronologicznego porządku, umieszczając w centrum narracji postać niekwestionowanego lidera grupy, Piotra „Petera” Wiwczarka. Ale dużym plusem książki jest to, że w czasie przemieszczania się z punktu A (trudne początki kapeli) do punktu B (najnowsze wieści z obozu ikony stylu), narracja zakotwicza w co ciekawszych punktach i serwuje czytelnikom wciągające, rozbudowane dygresje. Szubrycht umiejętnie buduje tło wydarzeń, usadawiając poczynania zespołu w kontekście epoki i jej kolorytu, co wychodzi biografii na duży plus.

Oczywiście czasy, gdy Vader był jeszcze poczwarką, z której dopiero narodzić się miała death metalowa bestia, mogą się wydawać najbardziej intrygujące. Z książki dowiecie się chociażby, jakim sposobem początkowa działalność zespołu przyczyniła się do częstszego bywania młodzieży w jednym z olsztyńskich kościołów, albo jaką rolę w promocji zespołu odegrał rajdowy samochód Krzysztofa Hołowczyca. Garażowe koncerty, formowanie się składu, przełomowy występ na legendarnej już pierwszej Metalmanii, rozsyłania po świecie demówek, w końcu dotarcie do „Ziemi Obiecanej”, czyli podpisanie profesjonalnego kontraktu z death metalowym potentatem, jakim na początku lat 90. był niewątpliwie Earrache – wszystko to śledzi się z zapartym tchem. Zaciekawi Was z pewnością skomplikowany przebieg nagrywania debiutanckiej płyty (najpierw w kultowym Sunlight Studio w Szwecji, z czego niewiele wyszło, a potem w Anglii), czy szalone relacje z tras koncertowych – tej pierwszej, wielkiej po Europie u boku Bolt Thrower i Grave, jak i późniejszych, mających swe finały zarówno w ciasnych klubach, jak i na ogromnych festiwalach.

Szubrycht podejmuje też tematy trudne, ale istotne dla funkcjonowania zespołu przez lata. Problemy Docenta z narkotykami i alkoholem oraz ich tragiczny finał, perturbacje w składzie – opowieść o Vaderze jest barwna i gorzka jednocześnie, bo mozolne wspinanie się na szczyt w świecie ekstremalnego metalu, okupione zostało wyrzeczeniami i chwilami zwątpienia. Być może dlatego właśnie zaprawiona w bojach kapela wciąż funkcjonuje z powodzeniem. Jak śpiewał niegdyś Tadeusz Nalepa: „Wicher silne drzewa głaszcze…”

Nawet jeśli ktoś miłośnikiem twórczości Olsztynian nie jest, z pewnością znajdzie w książce moc ciekawych informacji. Na przykład o militariach – wszak Peter jest znawcą tematu i historycznym rekonstruktorem. Ale co najważniejsze, w biografii Vadera z wielkim rozmachem nakreślony został obraz narodzin polskiej sceny ekstremalnej. Pierwsze ziny, audycje radiowe, festiwale i zespoły, o których mało już kto pamięta, mimo że wciąż zasługują na uwagę, jako dzielni eksploratorzy nowych terenów muzycznych. Warto poznać osoby, które stały za rozpętaniem tego szaleństwa w Kraju Nad Wisłą. Pionierskie czasy, kiedy przegrywana na kasecie demówka miała wielokrotnie większą wartość niż liczone dzisiaj w setkach gigabajtów kolekcje ściąganych plików. Metal znaczył wtedy coś więcej, był formą kultu, a nie tylko rozrywką. W dodatku książka wydana została porządnie, z twardą oprawą, na niezłym papierze, z wieloma unikatowymi zdjęciami. Czy ktoś ma jeszcze wątpliwości, że warto po nią sięgnąć?

Paweł Lach, RockMagazyn, 7 Sierpnia 2014

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *