Michael Seth Starr „Ringo”

Precyzję jego gry porównywano często do metronomu, choć złośliwi twierdzili, że to jedyny atut, jakim Ringo dysponował. Na scenie nigdy nie gubił rytmu – gdy fanki na koncertach Beatlesów wrzeszczały wniebogłosy, mocne uderzenie w werbel było dla zespołu jedynym drogowskazem pośród chaosu. Prostolinijny chłopak z robotniczej dzielnicy Liverpoolu, któremu świat show biznesu nie szczędził wielkich sukcesów i spektakularnych porażek, nie zawsze potrafił jednak nadać właściwy rytm swojemu życiu prywatnemu. Narkotyki, a zwłaszcza alkohol, doprowadziły go niemal na skraj przepaści. Na szczęście przyszło opamiętanie. Przyjaciele – Keith Moon, John Bonham, Harry Nilsson – mieli mniej szczęścia.

Gdy na początku lat 60. nieznani jeszcze szerzej Beatlesi poczuli, że ich dotychczasowy perkusista, Pete Beast, nie jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu, wybór padł właśnie na Ringo Starra. Kapela Rory Storm & The Hurricanes, w której to Starkey nie tylko bębnił, ale też śpiewał niektóre piosenki i był niezłym showmanem, cieszyła się w rodzinnym Liverpoolu większą sławą, jednak dotarła do punktu granicznego swych artystycznych i komercyjnych możliwości. Ringo zaryzykował i przyjął posadę w The Beatles. Co by było gdyby nie zdecydował się na ten krok? Z pewnością świat by o nim nie usłyszał. A czy słynny kwartet z Liverpoolu stałby się największym zespołem w dziejach? Ringo. Biografia człowieka, który wyznacza rytm to rzecz o wielkiej sławie i sporych tarapatach, jakie może zesłać. Michael Seth Starr (zbieżność nazwiska z pseudonimem bohatera książki jest przypadkowa) sprawnie snuje opowieść o osobie, która zasłynęła z poczucia humoru, talentu parodystycznego, ujmującego stylu bycia. A przecież pod maską klowna, często kryje się dojmujący smutek.

Najsławniejszy Perkusista Świata? Autor konsekwentnie używa tego określenia w stosunku do Ringa i trzeba się zgodzić z jego trafnością. Choć byli w historii muzyki rockowej bębniarze bieglejsi technicznie i bardziej innowacyjni, to pewnie Ringo wciąż pozostaje tym najbardziej rozpoznawalnym. Gdy w lutym 1964 The Beatles pojawili się w popularnym w U.S.A. programie Eda Sullivana, zmieniając tym samym bieg historii muzyki, sprzedaż zestawów perkusyjnych mało znanej jeszcze marki Ludwig – na której grał Ringo – wzrosła wielokrotnie, a firma zarobiła z czasem miliony dolarów. Były to czasy, gdy większość młodych perkusistów marzyła, by być na jego miejscu. Ale podrobić Ringa (którego umiejętności często kwestionowano) nie dało się, i nie da wciąż, w prosty sposób – choć był mańkutem, grał na zestawie dla praworęcznych, trzymał pałeczkę jak nikt inny wcześniej i miał precyzyjne wyczucie rytmu, którym obdarzeni są nieliczni. W końcu też jego wkład nie ograniczał się jedynie do bębnienia. Trudno wyobrazić sobie Żółtą łódź podwodną albo With A Little Help From My Friends bez charakterystycznego nosowego barytonu.

Michael Seth Starr dość umiejętnie rozkłada akcenty w swej książce, skupiając się na różnych etapach życia Ringa – biednym, naznaczonym chorobami, ale szczęśliwym dzieciństwie, dorastaniu wraz z muzyką rock’n’rollową, szaleństwu ogólnoświatowej sławy w szeregach The Beatles, blaskach i cieniach czasu solowej kariery – pełnej spełniania, ale i artystycznych i komercyjnych katastrof, okupionych częstym zaglądaniem do butelki. Dużą uwagę autor poświęcił karierze filmowej Starra. Już w muzycznych obrazach z The Beatlles w roli głównej (A Hard Day’s Night i Help) Ringo dał się poznać, jako osoba obdarzona talentem komediowym, wyróżniająca się na tle kolegów. Potem przyszedł szereg ról epizodycznych i drugoplanowych, głównie w filmach klasy B (w tym jednym o zabarwieniu erotycznym), za które aktor bywał chwalony i ganiony. Książka obszernie podejmuje te tematy ze swadą, przywołując sporo anegdot z planów filmowych. Przeciętny miłośnik muzyki rockowej nie musi wszak wiedzieć, że Ringo wśród anglojęzycznych dzieci znany jest być może dużo bardziej jako narrator bajek z parowozem Tommy’m (za którą to rolę był nawet nominowany do nagrody Emmy), niż jako perkusista.

Nawet ci, którzy poznali historię The Beatles dogłębnie, powinni koniecznie po recenzowaną książkę sięgnąć. Znana opowieść z perspektywy perkusisty przybiera całkiem inny kształt. Wystarczy wspomnieć sesję nagraniową Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band – jednej z najwspanialszych płyt wszech czasów – podczas której nastąpiła erupcja talentu i pomysłowości Paula, Johna i Georga. Tego okresu Ringo raczej nie wspominał miło, nudząc się w studio, dogrywając jedynie ścieżki perkusyjne według wytycznych kolegów i czując się postacią drugoplanową.

Oczywiście Michael Seth Starr nie skupia się wyłącznie na życiu artystycznym swego bohatera. Sporo dowiemy się o osobistych relacjach Ringa i trudnych relacjach łączących go z dwiema kobietami, które zostały jego żonami – Maureen Cox (poślubiona w czasach Beatlemani, co było skrzętnie ukrywane przez pewien czas) i aktorką Barbarą Bach (znaną m.in. jako jedna z ekranowych dziewczyn Bonda). Największą być może gratką, zwłaszcza dla muzyków, okaże się epilog książki, w którym znani i cenieni bębniarze wypowiadają się na temat Ringa. Czy zatem rację mają ci, którzy przez lata krytykowali grę perkusisty, zarzucając mu brak umiejętności? Phil Collins (Genesis), John Densmore (The Doors), Max Weinberg (E-Street Band) i Kenny Aronoff (ceniony w świecie rocka perkusista sesyjny) rzucają sporo światła na tę kwestię.

Udana publikacja, którą warto przeczytać. Oczywiście mankamentem jest to, że książka nie była autoryzowana przez samego Ringa (ex-Beatles odciął się stanowczo od udziału w projekcie), niemniej udało się zebrać wiele ciekawych faktów i wypowiedzi na jego temat. Nie może też zachwycić wkładka ze zdjęciami – choć kolorowa, z pewnością mogłaby być bogatsza. Brak zwłaszcza fotek z dzieciństwa i początków jego scenicznej kariery. Ale interesująca opowieść o nietuzinkowej postaci, pisana lekko i z humorem, wbrew często gorzkiemu kontekstowi, powinna się Wam spodobać.

Paweł Lach, RockMagazyn.pl, 11 grudnia 2016