Jimi Hendrix. Sam o sobie – recenzja

Dlaczego ujęły go Szwedki? Czy cenił jazz? Z jakich powodów krytykował wytwórnię Motown, tak ważną dla afroamerykańskiej społeczności? Jakim był żołnierzem? Czego nauczył się, terminując u takich gwiazd jak Little Richard? Co sądził na temat muzyki Bacha i Haendla? Dlaczego zapuścił bujną fryzurę, a potem bez żalu ściął włosy? Jaki był jego stosunek do narkotyków? Jakie miał plany, których realizację przerwała przedwczesna śmierć?

Dzięki książce „Sam o sobie”, na te i na wiele innych pytań dotyczących życia i poglądów Hendrixa, możecie już poznać odpowiedź.

jimi

Moda na biografie nie słabnie, chociaż za sprawą profesjonalnych ghostwriterów trudno dzisiaj zorientować się, co tak naprawdę zostało spisane czyją ręką, i na ile jest autentyczne. Wspomnienia znanych i cenionych przerabiane są przez sprawnych rzemieślników słowa na koloryzowane bestsellery, które przyciągają do księgarń rzesze czytelników. Z drugiej strony w muzycznym świecie nie brak wciąż obszernych monografii – nie tak popularnych – pisanych przez mniej lub bardziej doświadczonych dziennikarzy muzycznych, w których roi się od faktów, wyliczeń, dyskografii, raportów ze studiów nagraniowych. Książka „Sam o sobie” nie jest ani jednym, ani drugim. Może zatem rozczarować po pierwsze tych, którzy czytają biografie z chęci wnikliwej wiwisekcji i w poszukiwaniu sensacyjnych opowieści o skandalach, przygodach i barwnym życiu bohatera; z drugiej zaś strony nie zadowoli poszukujących monograficznego i szczegółowego studium nad twórczością mistrza gitary.

Czy to minusy? Ależ w żadnym wypadku, bo książka zaprezentowana polskiemu czytelnikowi przez wydawnictwo Burda, stanowi raczej niezłe uzupełnienia tego, co już na rynku wydawniczym mamy – Hendrix w końcu doczekał się różnorodnej bibliografii. Oczywiście przypisywanie autorstwa książki Jimiemu Hendrixowi byłoby nadużyciem, jednak całość jest zręcznym sklejeniem w spójną dość narrację jego różnych wypowiedzi, przede wszystkim na potrzeby filmu dokumentalnego, ale też rozlicznych wywiadów dla prasy i telewizji, tekstów piosenek, luźnych zapisków. Mówieniem zatem o pewnej formie pamiętnika jest raczej trafne. Sporą pracę redakcyjną wykonał tu Peter Neal, którego jeśli nie za autora, to za współautora uznać należy.

Dla wszystkich fanów Hendrixa, ale też muzyki rockowej w ogóle, czy po prostu czytelników z zaciekawieniem spoglądających na barwne, szalone, czasem niebezpieczne w swych eksperymentach lata 60. kontakt z tą książka będzie interesującym doświadczeniem. Jej bohater i narrator zarazem jawi się nam jako człowiek do reszty pochłonięty muzyką. Nie szukajcie w „O sobie samym” opowieści o romansach, traumach dzieciństwa, egzystencjalnych rozterkach. Owszem, jest i o tym, ale Hendrix żył dla muzyki, nią oddychał, jej się oddał bez reszty.

Świadomy własnych możliwości i talentu, a jednocześnie bez fałszywej skromności mówiący o własnych niedostatkach i ograniczeniach. Nieśmiały i trochę zakompleksiony, choć przecież czerpiący energię od wielotysięcznej publiki. Snujący zakrojone na szeroką skalę plany artystyczne, a zarazem niepewny swej przyszłości. Choć doświadczał w swym dzieciństwie i młodości dyskryminacji rasowej, nie przeszkodziło mu to współpracować owocnie z białymi muzykami, których chwalił i podziwiał. Jego największym idolem, co powszechnie wiadomo, był wszak Bob Dylan. Wielokrotnie Jimi komplementował też Beatlesów, Cream czy Elvisa. Dzięki „O Sobie samym” widzimy jasno, że Hendrix nie rozumiał podziału na muzykę dla białych i czarnych. Dla niego dźwięk gitary i blues był uniwersalnym językiem.

Bohater mówi w tej książce sporo o polityce, czasach mu współczesnych, kobietach, narkotykach, stosunkach między białymi i czarnymi, o wojnie w Wietnamie i innych istotnych dla epoki kwestiach. Przede wszystkim mówi zaś o muzyce i wszystko inne przy tym blednie. To muzyka była jego kochanką, dającym największy odlot narkotykiem, bogiem, źródłem czystej radości i najbardziej dojmującego smutku. Muzyka, która nie tworzy granic, uprzedzeń, podziałów. Wszystko dla niej i nic poza nią – tak można by było najprościej ująć w słowa życiorys gitarzysty.

Paweł Lach, RockMagazyn, 11 Grudnia 2014

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *